piątek, 5 lipca 2013

SŁOWEM WSTĘPU


Jak to się zaczęło.
Niestety początek u mnie nie był standardowy więc prawdopodobnie nikt nie będzie się z nim utożsamiał. Typowe dla ED historie przyjaciółek na diecie, niespodziewanego odkrycia rozmiaru 42, czy naoglądania się thinspirations jeszcze nie wiedząc dokładnie, co to słowo właściwie oznacza, ale czując, że jeszcze długo będą patrzeć na nas z pulpitu.

Lubiłam testować na sobie wiele rzeczy. Wszystko na własnej skórze. Zafascynowałam się anoreksją, chciałam sprawdzić czy uda mi się w nią ‘wkręcić’ i czy przebieg u mnie będzie wyglądał tak samo jak u dziewczyn, które nie brnęły w nią świadomie.
Nie czytałam nic o procesie choroby, ani o sposobach radzenia sobie z głodem, czy zrzucania kilogramów. Chciałam to zrobić dopiero, kiedy będę wiedziała, że doszłam już do tego momentu, kiedy należy zacząć się z całej zabawy wycofywać. Jedyna co wiedziałam to to, że mam jak najszybciej dojść do BMI poniżej 18.

Dokładnie wiem jak to wszystko brzmi, ale miałam wtedy 17 lat więc mam nadzieję, że jestem chociaż trochę usprawiedliwiona.
Po kilku miesiącach, może roku, zabawy wpadłam w panikę i poczułam, że ‘udało mi się’ rozwinąć zaburzenia odżywiania. Wiedziałam, że to już to, gdy pewnego dnia problemem przestało być zmuszenie się do niezjedzenia kolejnego posiłku, ale to jego zjedzenie stało się trudnością. Przyłapywałam się, że nie jem kolejny dzień i za nic nie mogłam się zmusić do przerwania głodówki. Z tym, że wcale nie byłam na głodówce, po prostu- nie chciałam jeść.

Po tym szoku spojrzałam dookoła siebie- wszystkie moje koleżanki miały zaburzenia odżywiania, z resztą nie miałam o czym rozmawiać, więc nie próbowałam. Mówiłyśmy, albo o nowej, ciągle dobrze tolerowanej dawce leków przeczyszczających, albo o tym, że tussipect jest na receptę i jak sobie z tym radzić. Każdy kto proponował mi spotkanie podczas, którego mielibyśmy coś jeść lub pić%, był wrogiem, który odzywa się tylko po to, żeby mnie utuczyć.

Po tym epizodzie ścisłej diety, którą wydaje mi się, że można podpiąć bardziej pod anoreksję, przyszedł czas na bulimię i to niestety ona trwała przy mnie przez kolejne cztery lata. W tych czterech latach nie było już niestety kontroli i ‘badań naukowych’, tym razem role skrajnie się odwróciły i nie miałam już nic do powiedzenia.

Dzisiaj nie wymiotuję od prawie roku, od miesiąca zaczęłam jeść normalne obiady. Nie mam napadów i, co jest dla mnie szokiem, wydaje mi się, że nie potrafiłabym już sprowokować wymiotów. Psychicznie, bo tak naprawdę jestem w tym małym mistrzem :).
Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami. Obecnie próbuję pozbyć się kilogramów, które wróciły po zmianie odżywiania, o tym też chciałabym opowiedzieć i udowodnić, że się da. Przy tym wszystkim jestem raczej leniem, więc na pewno nie będę opisywać sposobów dla ludzi o przesilnym charakterze, zapaleńców i akrobatów, więc nikt nie będzie się załamywał- to będzie wersja light. Ale wydaje mi się, że pomoże uniknąć wielu błędów. Taką mam nadzieję. Ja osobiście, przez ostatnie 6lat, bardzo chciałam się natknąć na takiego bloga podczas moich internetowych, anorektycznych poszukiwań. Trzymam kciuki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz