Jak to się zaczęło.
Niestety początek u mnie nie był standardowy więc prawdopodobnie
nikt nie będzie się z nim utożsamiał. Typowe dla ED historie przyjaciółek na
diecie, niespodziewanego odkrycia rozmiaru 42, czy naoglądania się
thinspirations jeszcze nie wiedząc dokładnie, co to słowo właściwie oznacza,
ale czując, że jeszcze długo będą patrzeć na nas z pulpitu.
Lubiłam testować na sobie wiele rzeczy. Wszystko na własnej
skórze. Zafascynowałam się anoreksją, chciałam sprawdzić czy uda mi się w nią ‘wkręcić’
i czy przebieg u mnie będzie wyglądał tak samo jak u dziewczyn, które nie
brnęły w nią świadomie.
Nie czytałam nic o procesie choroby, ani o sposobach
radzenia sobie z głodem, czy zrzucania kilogramów. Chciałam to zrobić dopiero,
kiedy będę wiedziała, że doszłam już do tego momentu, kiedy należy zacząć się z
całej zabawy wycofywać. Jedyna co wiedziałam to to, że mam jak najszybciej
dojść do BMI poniżej 18.
Dokładnie wiem jak to wszystko brzmi, ale miałam wtedy 17
lat więc mam nadzieję, że jestem chociaż trochę usprawiedliwiona.
Po kilku miesiącach, może roku, zabawy wpadłam w panikę i
poczułam, że ‘udało mi się’ rozwinąć zaburzenia odżywiania. Wiedziałam, że to
już to, gdy pewnego dnia problemem przestało być zmuszenie się do niezjedzenia
kolejnego posiłku, ale to jego zjedzenie stało się trudnością. Przyłapywałam
się, że nie jem kolejny dzień i za nic nie mogłam się zmusić do przerwania
głodówki. Z tym, że wcale nie byłam na głodówce, po prostu- nie chciałam jeść. Po tym szoku spojrzałam dookoła siebie- wszystkie moje koleżanki miały zaburzenia odżywiania, z resztą nie miałam o czym rozmawiać, więc nie próbowałam. Mówiłyśmy, albo o nowej, ciągle dobrze tolerowanej dawce leków przeczyszczających, albo o tym, że tussipect jest na receptę i jak sobie z tym radzić. Każdy kto proponował mi spotkanie podczas, którego mielibyśmy coś jeść lub pić%, był wrogiem, który odzywa się tylko po to, żeby mnie utuczyć.
Po tym epizodzie ścisłej diety, którą wydaje mi się, że można podpiąć bardziej pod anoreksję, przyszedł czas na bulimię i to niestety ona trwała przy mnie przez kolejne cztery lata. W tych czterech latach nie było już niestety kontroli i ‘badań naukowych’, tym razem role skrajnie się odwróciły i nie miałam już nic do powiedzenia.
Dzisiaj nie wymiotuję od prawie roku, od miesiąca zaczęłam
jeść normalne obiady. Nie mam napadów i, co jest dla mnie szokiem, wydaje mi
się, że nie potrafiłabym już sprowokować wymiotów. Psychicznie, bo tak naprawdę
jestem w tym małym mistrzem :).
Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami. Obecnie próbuję
pozbyć się kilogramów, które wróciły po zmianie odżywiania, o tym też
chciałabym opowiedzieć i udowodnić, że się da. Przy tym wszystkim jestem raczej
leniem, więc na pewno nie będę opisywać sposobów dla ludzi o przesilnym
charakterze, zapaleńców i akrobatów, więc nikt nie będzie się załamywał- to
będzie wersja light. Ale wydaje mi się, że pomoże uniknąć wielu błędów. Taką
mam nadzieję. Ja osobiście, przez ostatnie 6lat, bardzo chciałam się natknąć na
takiego bloga podczas moich internetowych, anorektycznych poszukiwań. Trzymam kciuki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz