niedziela, 11 sierpnia 2013

D W A

Punkt Dwa d r u g i to ROZMOWA
To ten moment, w którym musimy rozejrzeć się dookoła i spisać ludzi, których oszukiwałyśmy przez ostatnie lata, którzy nieświadomie chorowali razem z nami. Co zrobić z taką kartką pełną nazwisk? Rozmawiać. Musimy, niestety, wszystkich uświadomić.
 Powiedzieć co się działo i co planujemy z tym zrobić. Musimy wiedzieć dokładnie jakiego zachowania od nich w tym okresie oczekujemy i ich tego nauczyć. "Chciałabym zacząć znowu jeść z wami obiady, ale nie wolno wam tego komentować. Nie możecie mówić, czy waszym zdaniem zjadłam dzisiaj wyjątkowo dużo lub pytać się mnie czy znowu zaczynam się odchudzać, kiedy zostawiam pół porcji"

Dlaczego?
Pewnie nie zdajecie sobie sprawy, ale to tylko dla Was zaburzenia odżywiania są takie jasne i oczywiste, większość ludzi potrafi powtórzyć słowo bulimia czy anoreksja i na tym się ich wiedza kończy. Głodówka kojarzy im się raczej z oczyszczaniem organizmu czy medycyną niekonwencjonalną, leki przeczyszczające z zaparciami, a wymiotowanie z zatruciem. Czy podejrzewają Was o zaburzenia odżywiania? Zapytajcie. Mamo, Tato czy podejrzewaliście, że choruję? Nie. Rodzice często nie widzą, nie chcą widzieć wad swoich dzieci, jednak my w zatajaniu naszych problemów też jesteśmy małymi mistrzyniami.


Dobrze więc dlaczego rozmawiać?
Po pierwsze szukamy kolejnego sprzymierzeńca w walce z chorobą, gdy staniemy się silniejsze od naszej silnej woli i w naszej głowie urodzi się pomysł ,,...a może by tak?".
Po drugie wszystkie wiemy jak przejmujemy się opinią innych i reakcjami otoczenia. Dlatego właśnie musimy im powiedzieć jakie zachowanie będzie nam ułatwiać, a jakie zepchnie nas z powrotem w zaburzenia odżywiania.
Każda z Was musi to sobie dokładnie przemyśleć. Dla mnie najważniejsze było ZUPEŁNE NIEWTRĄCANIE SIĘ W PROCES LECZENIA, żadnych rad, porad, przytuleń. Poprosiłam rodziców o możliwość jedzenia z nimi posiłków, poprosiłam, żeby zachowywali się podczas nich zupełnie naturalnie, tak jakby nie było tych sześciu lat podczas, których jadłam sama w pokoju. Poprosiłam, żeby zwracali uwagę czy nie wymiotuję po jedzeniu, żeby nasłuchiwali, a jeżeli coś takiego będzie miało miejsce (na szczęście nigdy nie miało) to mogą zrobić ze mną co tylko chcą, jeżeli będą potrafili mnie uderzyć, mogą mnie uderzyć.
Poprosiłam, żeby nie dopytywali się czy kupuję leki przeczyszczające, skoro już wiedzą o chorobie, muszą mi po prostu zaufać.

Poprosiłam, żeby nie komentowali faktu, że zaczęłam więcej ćwiczyć. Ponieważ nie rezygnuję z gry o ładną figurę, zmieniam tylko zasady walki, a ponieważ wyjście z bulimii i ponowna nauka jedzenia WSZYSTKICH produktów wiąże się niestety ze wzrostem wagi, ćwiczenia to jedyna forma odpowiedzi na te wszystkie zmiany, na którą mogę sobie pozwolić.

Ja moim rodzicom po takiej rozmowie dałam możliwość zapytania się mnie o chorobę. "Jeżeli coś Was interesuje, możecie pytać teraz, później nie chcę tego wszystkiego sobie przypominać". Nie zadali ani jednego pytania.

Gdzie punkt J E D E N pierwszy?
To Wy. To Wasza decyzja o wyjściu z choroby. Musicie na każde pytanie ,,a co jeżeli...?" np. ,,a co jeżeli przytyję?" odpowiadać sobie, że nie ważne, że najważniejsze jest pozbycie się choroby. Musicie być 100procentowo pewne autodestrukcji, w którą się wpędziłyście i tego, że chcecie z tym wszystkim skończyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz